Ten tekst pisałem z myślą o Jazzarium, ale uznałem, że będzie lepiej, jeśli opublikuję go tutaj. To bardzo osobista wypowiedź, niemająca nic wspólnego z muzyką improwizowaną, niepasująca do profilu portalu. Ale to dla mnie bardzo ważne, chciałem to powiedzieć.
Przepraszam, nie jestem w stanie pisać o niczym innym.
Na naszej wschodniej granicy umierają ludzie. Uchodźcy. Wprowadzony stan wyjątkowy służy wyłącznie temu, żeby odciąć ich od kontaktu z kimkolwiek, więc nikt nie przyniesie im nic do jedzenia, żadnych leków, ciepłych ubrań. Nikt. Nic. Nie ma tam żadnych dziennikarzy, lekarzy, organizacji pomocowych. Straż graniczna zawraca każdego, bo stan wyjątkowy, bo rozkaz. A ci ludzie umierają. Jeden po drugim. Bo czyjeś idiotyczne, polityczne gierki, bo ktoś za wszelką cenę chce mieć rację… Coż, jeśli jakiś polityk broni swojej racji za wszelką cenę, to zazwyczaj można być pewnym jednego. Ktoś inny płaci.
Tym razem płacą uchodźcy. Życiem.
Tak dla porządku: oczywiście można dyskutować o tym czy ich przyjąć, czy izolować,czy przesłać gdzieś dalej; taka dyskusja pewnie jest potrzebna – ale można ją zacząć dopiero wtedy, gdy udzieli się tym ludziom pomocy. Gdy ich życie nie będzie zagrożone. Bo to są ludzie.
Tak, mam kilka płyt do opisania – ale przepraszam, dziś jakoś muzyka mnie nie cieszy, nie wciąga, nie inspiruje.
Dziś nie napiszę nic więcej.
Dziś nie.